piątek, 27 września 2013

44. W szybkim pędzie

 Moi drodzy, wybaczcie, że od ostatniego wpisu z wyzwaniami mija tyle czasu, ale aktualnie dość sporo fruwa ważnych rzeczy między mną - przeprowadzka, nowe studia (no dobra, prawie nowe) i ostatni miesiąc pracy. Właśnie - bo ważną informacją jest to, że na dniach kończę pracę (rok bycia barmanką - specyficzna, ale i często satysfakcjonująca praca ;)), więc będę miała czasu, a czasu, na spokojne wieczory przy tworzeniu. A że idzie jesień, to razem z Mamą narobiłyśmy parę nowych ciekawych rzeczy. No dobra, póki co, zrobiła Mama, ja dopiero zaczęłam. Ale do jesieni jesteśmy już przyszykowane. Jak zwykle na ostatnią chwilę (bo tu niektórzy zaczynają przygotowywać się do zimy i Bożego Narodzenia), ale tak już mam, że żyję w pędzie, to i wiele rzeczy przychodzi na ostatnią chwilę.


Zatem wybaczcie za tę nieobecność i kolejną przez następne dni, gdy będę próbowała się zadomowić w nowym pokoju. Na pocieszenie - nowa torba, do ręki. Na jej podstawie powstała jeszcze jedna - na zamówienie, prostokątna, ze specjalnym życzeniem - żeby mieściła dziennik i zeszyty z kartkówkami ;))




niedziela, 15 września 2013

43.Wyzwanie Dzień VII - Zdjęcie z przeszłości

Przyznam się, że miałam u problem. Zastanawiałam się, co powinno się tutaj znaleźć. Szukając w folderach, myślałam, o czym warto tutaj, Wam, wspomnieć. Koncert? Może jak byłam mała? Czy warto wstawiać moje zdjęcie, jak jeszcze froterowałam podłogę na czworakach? A może moje ulubione porównanie mnie i mojej Mamy, z legitymacji szkolnej z klasy pierwsze, na których wyglądamy identycznie. Jednak grzebiąc w plikach, odnalazłam folder "Wspomnieniowe Bydgoszcz". Otóż. Jak wielu z nas rzuca co chwila po Polsce, świecie, tak samo ja, nie zaznałam w swoim życiu jednego, stałego miejsca. Swoje całe dzieciństwo, gimnazjum, spędziłam w Bydgoszczy. W mieście do którego aktualnie mam specyficzny stosunek, z jednej strony uwielbiam, z drugiej nienawidzę. Z jednej mnie nieustannie fascynuje, z drugiej nudzi. Z jednej przywołując wspaniałe wspomnienia, ludzi, z drugiej, nieprzyjemne okoliczności, z którymi musiałam też się tam borykać, i które do tej pory jakoś mają wydźwięk w moim otoczeniu. Miasta, do którego lubię wracać, ale które uwielbiam też opuszczać. I mimo specyficznego stosunku, który dodatkowo wywołuje fakt, że aktualnie studiuję w Toruniu (wieczna opozycja: Bydgoszcz - Toruń), to lubię tę B(rz)ydgoszcz.

Dzieciństwo spędziłam właściwie na podwórku. Nie posiadaliśmy komputera, ale mieszkaliśmy w starej kamienicy, która posiadała wokół siebie stare zabudowania: szopy, strych. Miejsca, gdzie razem z innymi dzieciakami uwielbialiśmy odkrywać kolejne skarby. Na zdjęciu widzicie strych. Był podzielony na dwie części  - pierwsza, gdzie wieszano pranie, a dla nas, małych szkrabów służyło jako miejsce ucieczki przed rodzicami, "innym miastem" w podwórkowych zabawach, czy schronieniem przed chwilowym deszczem. Albo po prostu uwielbialiśmy tam się gonić przy okazji zrzucając białe, wyprane pościele na zakurzoną podłogę. Druga część strychu była dla nas zawsze wielką niewiadomą. Zamkniętą. Nawet nie wiecie jak bardzo byliśmy "podjarani" faktem podkradnięcia kluczy i dostania się w zakazane rejony. A tam najprawdziwsze skarby. Stara, przedwojenna apteczka, kaski wojskowe, stare książki, rowery, klatki dla ptaków. Wyspa skarbów, na której mogliśmy być kilka minut, z obawy przed tym, że rodzice nas nakryją, gdzie jesteśmy.  Wspaniała sprawa.

Zdjęcie, które widzicie, oczywiście nie pochodzi z okresu mojego dzieciństwa. Dwa lata temu postanowiłam, że będąc w Bydgoszczy, przy okazji pospaceruję po dawnych okolicach. Z tych zdjęć zrobiłam album, z którego jest właśnie to zeskanowane zdjęcie. A w albumie urywki, które nadal się zachowały w rzeczywistości i grają taką rolę dla mnie kiedyś i teraz.



Tu inne zdjęcia uczestniczek: klik!   I tu dziękuję Uli, która jest inicjatorką tych wszystkich fotograficznych wyzwań. Piękna sprawa, zwłaszcza dzisiejszy dzień. Nostalgicznie się trochę tu u mnie zrobiło ;)  A jutro na blogu już wracamy jednak do normalnej, rękodzielniczej rzeczywistości ;)

42.Wyzwanie Dzień VI - Niebo

Znów z delikatnym poślizgiem, ale to głównie dlatego, że niestety wczorajsze niebo nie sprzyjało mi jakoś. Dziś w zasadzie bez zmian, ale wymyśliłam jak je "ugryźć". To ono. Niebo, które widzę rano, gdy otwieram oczy, w rodzinnym domu. Takie bezpieczne niebo.


A tu inne nieba uczestniczek:  klik!

piątek, 13 września 2013

41. Wyzwanie Dzień V - Na biurku

Dobrze, się stało, że jestem w studenckim mieszkaniu, bo tu chociaż mam biurko (albo po prostu stół, który udaje, że jest biurkiem). Zaczynam się powoli wyprowadzać, zatem rzeczy już coraz mniej tutaj, "biurko" trochę opustoszało, ale nadal coś ma jeszcze ze mnie. W sensie, jeszcze je jakoś czuję. Standardowo służy za miejsce pracy studenckiej, twórczej, czy "laptopowej".


A tu chaosy i porządki na biurkach u innych uczestników: klik!

40. Wyzwanie Dzień IV - Lista

Z delikatnym poślizgiem wrzucam swoją listę - niestety - praca czasem wyrywa człowieka mocno z kontekstu, zwłaszcza wtedy jeśli jest ona nieregularna, "niecodzienna" i wciągająca godziny, w których człowiek posiada największą aktywność "domową".

Zatem. Moja lista. Myślałam chwilę w jaki sposób mam do tego podejść, ale doszłam do wniosku, że zaprezentuję tutaj Wam coś strasznie banalnego. Listę, która kiedyś (choć może nadal) była bardzo popularna u wielu blogowiczek. Polega na spisaniu sobie 100 rzeczy, które chciałoby się zrobić w ciągu 1000 dni. Ten czas to ok. trzy lata, zatem zadania mogą być czasoodległe, wymagające nakładu czasu, dłuższego wysiłku. Moja lista zostanie całkowicie w mych prywatnych zasobach. Co jest dodatkowo ciekawego w tej liście? Że dodatkowo umożliwa Ci oszczędzanie kilkunastu złotych. Za każde spełnione zadanie - wpisujesz datę i wrzucasz określoną sumę (ja 5zł) do skarbonki. Natomiast gdy po tych tysiącach dni zrobisz bilans, za każde niespełnione - przekazujesz 5 zł na wyższe cele - potrzebującym, akcje charytatywne. To nie jest dużo, no i oczywiście nie powinno przysłaniać nam idei samych 100 zadań, które często są dla nas mocno mobilizujące, których się baliśmy. Tu kawałek mej listy, bez zdradzania moich własnych zadań.



A tu listy innych uczestników wyzwania: klik!

środa, 11 września 2013

39. Wyzwanie Dzień III - 13.00

No cóż. Dosłownie potraktowana akurat dziś u mnie godzina 13.00 wyszła... dość nieporządnie. Dziś bowiem dzień wielkich remontów i sprzątania u mnie w domu, co objęło również mój pokój. Dobrze, że poprzestawiałam szafy, bo inaczej resztki choinki z pod niej doczekałyby się kolejnych świąt. Nie wiem na jak długo wytrwa ten stan umeblowania (zastawiłam kaloryfer łóżkiem), ale, no cóż. Się okaże, póki co jest mi wygodniej. Jeszcze cały dzień ogarniania pokoju, potem remontowanej łazienki razem z Mamą i będzie można odpocząć przy filmie (bo kreatywnie to również różnie bywa, ale uszyłam wspomniane torby nareszcie! pokażę po zakończeniu wyzwania :)).

Zatem - wybaczcie za te nikłe walory estetyczne zdjęcia, ale w takim czymś dziś się obracam przez cały dzień ;)



A tu można podpatrzeć, co inne uczestniczki wyzwania poczyniały o godz. 13.00 - klik!

wtorek, 10 września 2013

38.Wyzwanie - Dzień II - Ulubiony napój

Jak wstałam rano i chciałam chwycić za szklankę i pierwsze, co sobie nalać - woda niegazowana. I z takim zamiarem chodziłam po mieście, że jak wrócę, to wrzucę tu zdjęcie szklanki z wodą. Traf tak jednak chciał, że po drodze zahaczyłam o sklep, a tam kupiłam sobie - a jakże - mój ulubiony sok. Sok, którym żywię się codziennie od dwóch tygodni (taką sobie zdrową dietę urządziłam ;)), do tego jest z moich okolic (czyli produkt regionalny), a najważniejsze - jest przepyszny. Uwielbiam wszystkie wariacje Marvitowe, jednak Jednodniowy Sok Marchewkowy jest moim najkochańszym faworytem. I dopóki nie dorobię się kiedyś sokowirówki, to będę go spijać. No chyba, że w końcu moja studencka kieszeń przestanie mi pozwalać kupować tak zdrowe rarytasy. Polecam zdecydowanie (sok ananasowy jest też przewspaniały! Albo jabłko z winogronami!). Ogólnie - pijcie dużo marchwi! Ja się do niej przekonałam :)



Tutaj znajdziecie inne ulubione napoje uczestniczek wyzwania na blogu Sen Mai: klik!

poniedziałek, 9 września 2013

37. Wyzwanie, dzień 1 - Mina

Postanowiłam, że od tego miesiąca zaczynam zabawę wyzwania fotograficzne, które prowadzi Ula z bloga Sen Mai. Co miesiąc, przez siedem dni (czyli niedużo!) codziennie należy wstawiać zdjecie, zrobione na potrzebę wyzwania. I co miesiąc tematy są inne. 

Zatem - dziś dzień pierwszy. Mina. Postanowiłam trochę niby kreatywnie do tego podejść, ale z drugiej strony dzisiejszy brak czasu nie dał mi możliwości na większe kombinatorstwo. Zdjęcie z chwili. Mina, z którą nie rozstaję się na co dzień. Ten świat zadziwia ;)



wtorek, 3 września 2013

36. Stojak na biżuterię

Już od dość dłuższego czasu zastanawiałam się co zrobić z tą moją niefortunnie poukładaną biżuterią. Z racji tego, że prowadzę też życia na dwa mieszkania (studia i dom rodzinny), musiałam sobie poradzić dwukrotnie. W przypadku mieszkania studenckiego wykonałam dużą szkatułkę z przegródkami ozdobioną decoupage, z motywem obrazu Pocałunek Klimta. Oczywiście to nie załatwiło do końca sprawy, ponieważ nadal moje wszystkie naszyjniki, wisiorki leżą byle jak w innej, kupnej szkatułce. Dość problematyczne, bo wszystko poplątane i w ogóle (na pewno znacie ten problem). Z tym trzeba będzie sobie poradzić, ale to już na nowym mieszkaniu, bo przeprowadzka w końcu za miesiąc.

Natomiast w moim "rodzonym" pokoju postanowiłam trochę poszperać w internecie i poszukać inspiracji, co zrobić tutaj. No i na pomoc przyszedł mi ten "pin", z którym na pewno niejedna/niejeden z Was mieli do czynienia:


Zainspirowałam się ramką, w której w środku przybite są suche gałązki. Moja jest dość skromna, malutka. No i biżuterii też na razie nie za dużo, bo większość w Toruniu, ale ważne, ze wygląda to estetycznie i wszystko jest na miejscu.

Ja zdecydowałam się na czarną ramkę, gdyż wisi ona na czerwonej ścianie i pasuje do małej komódki z wikliny, która jest również w ciemnych kolorach. Wykorzystałam oczywiście starą ramkę ;) Póki co przybiłam mało gwoździków, żeby nie "zagęścić" jej zbyt bardzo, jednak im więcej będzie mi się pojawiać biżuterii, tym może będę zmieniać ramkę ;)

Tak prezentuje się na ścianie z wyposażeniem:



Zachęcam Was też do takiego kreatywnego podejścia do segregowania własnej biżuterii. Piękna sprawa, zarówno w robieniu jak i w efekcie końcowym :)