poniedziałek, 25 listopada 2013

49.Projekt specjalny

Oprócz ferii wielu obowiązków, jak przygotowanie do targów świątecznych, pisanie prac na zbliżającą się sesję (tak, tak, tym razem myślę o tym wcześniej niż zwykle ;)), czy organizacji Finału WOŚP u siebie w mieście, odnajduję moment na zrobienia czegoś wyjątkowego. Zarówno dla mnie, jak i dla małej osóbki, która niedługo zawita na ten świat.

Nie będę jeszcze zdradzać co to jest. Jedyne co wiem, to to, że to pierwszy dla mnie, większy projekt, po standardowych torbach. Samo planowanie, krojenie materiału, powodowało u mnie trzęsawkę na samą myśl, że mogę coś uciąć źle.W ten weekend planuję zacząć wszystko zszywać, zobaczymy, jak się uda. Choć to niezwykle prosta sprawa, to ja cieszę się jak dziecko, że dostaję impulsy ku temu, żeby robić coś więcej i więcej.

Póki co migawka głównie materiału, ale spokojnie, na resztę przyjdzie pora :)



niedziela, 10 listopada 2013

48. W kwestii włosów

Dziś post, który będzie całkowicie odbiegający od tego, co głównie tu znajdowaliście. Dziś coś, co tkwi w mojej głowie od kilku tygodni, aż teraz myśl przeszła do czynu.

Czy zastawialiście się może kiedyś, ile siły człowiekowi (a zwłaszcza kobietom) dają włosy? Fryzura, albo po prostu jakaś typowa cecha charakterystyczna, z którą zawsze się identyfikowaliście. Ja tak mam z dreadami. Mam je od dwóch lat i choć może niektórym wydawać się to krótki odcinek czasu, dla mnie to tak naprawdę okres najważniejszych lat życia. Podczas posiadania dreadów w moim życiu wiele się zmieniało, do wielu decyzji dorastałam. Dlatego jakoś obecne życie mocno im przypisuje. Mam wrażenie, ze doszłam nawet do takiego stwierdzenia, że dready tak mocno mnie charakteryzują, że bez nim staję się "nikim". Dość mocne słowa, ale niestety tak jest. Dodatkowe stwierdzenia ludzi, że super człowiek w nich wygląda itp., wcale nie sprawia, że ma się łatwiej, gdy podejmuje się tą najtrudniejszą decyzję - ścięcie.

Dlaczego chce je ściąć? Chyba głównym powodem jest niewygoda, zwłaszcza podczas intensywnych zajęć tanecznych, które spotykają mnie dwukrotnie w tygodniu oraz przy dodatkowych warsztatach. Ich długość, "grubość" oraz intensywność wysiłku powoduje tak sporą niewygodę, że po każdych zajęciach wychodziło się z morderczym zamiarem chwycenia za nożyczki. Jednak to nie jest prosta decyzja, zwłaszcza, gdy z jednej strony osoby takie jak Mama, Babcia, Ciotki, które cieszą się na samą myśl, że je zetniesz (tu włącza się tryb buntownika) kontra znajomi, którzy twierdzą, że dlaczego chcesz ściąć, przecież tak ekstra wyglądasz. Na szczęście znajdzie się kilku przyjaznych, którzy wiedzą co to za ból ścięcia aż tak charakterystycznej fryzury.

Nie jest łatwo.

Istnieje niebezpieczna myśl w głowie, która krząta się, krzyczy, że halo "już nie będziesz takim samym człowiekiem", "teraz już Cię ludzie nie będą tak lubili", "zobaczysz, jak będziesz beznadziejnie wyglądać".
I nawet nie wiecie, jak ciężko jest schować te myśli przed główną ideą - POTRZEBUJĘ ZMIANY!

Ból ścięcia pierwszego był rozpaczliwą ucieczką od tego ostatecznego dźwięku "ciach". Wszystko, naprawdę wszystko wewnętrznie bolało i krzyczało "nie rób tego!". Bicie się z własnymi myślami, jest chyba najcięższą walką w naszym życiu. A na pewno w moim.

Aktualnie kończę ścinanie. Notkę piszę, ponieważ w mojej głowie znów pojawił się strach. "Czy dotknę tej anonimowości, przed którą tak bardzo się bronię?".  Czy będę mocno żałować? Już żałuję. Ale tylko tego, że tak głupie myśli wpadają mi do głowy. Nawet jeśli dla niektórych stanę się kimś innym, tylko dlatego, że zmieniłam fryzurę, to może faktycznie nie warto budować takich znajomości. Chcę budować swoją pewność siebie od nowa. I choć będzie ciężko, to robię to z premedytacją i z siłą walki.

Trzymajcie kciuki ;)

A tu - ostatnie zdjęcie w dredach - dziś rano. Na pamiątkę ;)